piątek, 4 lipca 2008

Jasne Błękitne Okna

Od kiedy usłyszałam o projekcie Lindy, film ten pojawił się na mojej prywatnej liście filmów, które zobaczyć trzeba.
Mój problem z kinem polskim polega na tym, że go po prostu nie lubię (patrz intro, żaden ze mnie krytyk, zwykły fan X muzy). Doceniam jego wartość, ale niechętnie sięgam z własnej i nieprzymuszonej woli po rodzime tytuły. Często "odrabiam zadanie domowe", bo przecież żeby czegoś nie lubić, trzeba tego próbować.
Ten tytuł jednak intrygował mnie od początku. Minęło jednak sporo czasu zanim go w końcu obejrzałam. Najczęściej z tak oczekiwanymi obrazami, jest jak z rybą maślaną :)

Jasne Błękitne Okna - film zrobiony jest perfekcyjnie.Techniczna strona bez zarzutu. W końcu Polacy są w tym najlepsi. Wystarczy dotrwać do napisów końcowych:) Totalnie zmienia się odbiór Bogusia Lindy - dotąd biegającego po planie z bronią, pieszcząc swe kobiety słowami "stara dupa".
Oklaski dla Beaty Kawki i młodych aktorek. Plejada gwiazd drugoplanowych wypadła świetnie. Reszta (czytaj Brodzik) trochę drewniana.

Sam film hmmm...wart obejrzenia. Scenariusz świetny. Historia prosta i pokazana sprytnie, by każdy odnalazł coś dla siebie. Może czasem zbyt bajkowa...lekko podana. Jednak to dobra przeciwwaga dla tego realizmu, obrzydlistwa, smrodu, gwałtów, przemocy, tony wódy i amfy...które uderzają z ekranu, bo to jedyny obecnie sposób na zwabienie do kina.

Muzyka Waglewskiego i Nosowskiej to strzał w dziesiątkę....nie trzeba multiinstrumentalnego hałasu...


Polecam.

2 komentarze:

Marek Kopel pisze...

no brawo, widzę, że sumiennie wzięłaś się do roboty... aż mi się chce ten film obejrzeć, choć już nie pamiętam kiedy zapomniałem, że też go chciałem zobaczyć :)

to "pożyczysz" mi przy najbliższej okazji

Halina Kopel pisze...

Chociaż się zarzekasz recenzja jest profesjonalna. Musiał Ci się film bardzo podobać bo mocno go reklamujesz, kiedy ja go oglądnę?