...narzekałem na MPK, że miejsc siedzących nie ma...
ale w zasadzie, to raz miałem podobnie, jak na jednym przystanku cała klasa z podstawówki wsiadła (na wycieczką szkolną?)
jak zauważył podsyłający: "ale w białych rękawiczkach" :)
eksperymentalny publiczny pamiętnik rodzinny
...narzekałem na MPK, że miejsc siedzących nie ma...
ale w zasadzie, to raz miałem podobnie, jak na jednym przystanku cała klasa z podstawówki wsiadła (na wycieczką szkolną?)
OMIJAĆ Z DALEKA
The Signal http://www.imdb.com/title/tt0780607/
Shoot 'Em Up http://www.imdb.com/title/tt0465602/
The Ruins http://www.imdb.com/title/tt0963794/
z ręką na sercu, w powyższym kontekście Saw IV to po prostu arcydzieło http://www.imdb.com/title/tt0890870/
Then She Found Me
pogmatwane losy ludzkie...
Faktem jest, że po Helen Hunt spodziewałam się więcej...czekałam, że jej (wyreżyserowane przez nią) filmy będą mocne...poruszające...mające wpływ...
A tu prawie zwykły film obyczajowy...no ale „prawie” wiele zmienia...
Szczerze polecam, mile spędziłam czas, w porównaniu do 25 poprzedzających ten film seansów...Już ta subiektywne statystyka każe mi wystawić temu obrazowi dużego plusa.
DARK KNIGHT
To był film oczekiwany.
Każdy fan Gacka zacierał ręce na to niesamowite widowisko.
Niestety mimo pozytywnych recenzji, powiem krótko, nie podobał mi się.
Nie siedziałam wpięta w fotel, no może dopiero po drugiej godzinie, ale to z zupełnie fizjologicznych powodów.
Nie napędzała mi tętna wartka akcja...nie zaskakiwała mnie kolejna scena....nie nie nie.......
Chyba, że to wina załamania pogody, bo o mało nie zasnęłam...a nie złamało mnie nawet Inland Empire!!!!!
Na obronę mam tylko jedno. Poświęć ten czas i/lub pieniądze, żeby zobaczyć Heatha Ledgera. Ten Joker przejdzie do historii kina...i to nie dla tego, że zawsze docenia się artystów po śmierci...Nicholson przy nim to zwyczajny klaun.
Ledgera po prostu chce się oglądać, na pojawienie jego bohatera na ekranie się czeka....
No dobra...i jeszcze mały plus...scena z ołówkiem!!!!
Trzeba obejrzeć, żeby poprawić sobie perspektywę na przyszłość...
Nie polecam.
P.S. Co nie zmienia fakt, że czekam na zakończenie trylogii :)
Od kiedy usłyszałam o projekcie Lindy, film ten pojawił się na mojej prywatnej liście filmów, które zobaczyć trzeba.
Mój problem z kinem polskim polega na tym, że go po prostu nie lubię (patrz intro, żaden ze mnie krytyk, zwykły fan X muzy). Doceniam jego wartość, ale niechętnie sięgam z własnej i nieprzymuszonej woli po rodzime tytuły. Często "odrabiam zadanie domowe", bo przecież żeby czegoś nie lubić, trzeba tego próbować.
Ten tytuł jednak intrygował mnie od początku. Minęło jednak sporo czasu zanim go w końcu obejrzałam. Najczęściej z tak oczekiwanymi obrazami, jest jak z rybą maślaną :)
Jasne Błękitne Okna - film zrobiony jest perfekcyjnie.Techniczna strona bez zarzutu. W końcu Polacy są w tym najlepsi. Wystarczy dotrwać do napisów końcowych:) Totalnie zmienia się odbiór Bogusia Lindy - dotąd biegającego po planie z bronią, pieszcząc swe kobiety słowami "stara dupa".
Oklaski dla Beaty Kawki i młodych aktorek. Plejada gwiazd drugoplanowych wypadła świetnie. Reszta (czytaj Brodzik) trochę drewniana.
Sam film hmmm...wart obejrzenia. Scenariusz świetny. Historia prosta i pokazana sprytnie, by każdy odnalazł coś dla siebie. Może czasem zbyt bajkowa...lekko podana. Jednak to dobra przeciwwaga dla tego realizmu, obrzydlistwa, smrodu, gwałtów, przemocy, tony wódy i amfy...które uderzają z ekranu, bo to jedyny obecnie sposób na zwabienie do kina.
Muzyka Waglewskiego i Nosowskiej to strzał w dziesiątkę....nie trzeba multiinstrumentalnego hałasu...
Polecam.
... najgorsze, że odmóżdżacze i ogłupiacze są następstwem - paradoksalnie - rozwoju naszej cywilizacji.....
acha....weszłam od razu w temat (hehe)....no tak...to ja Magda K. (wszelkie podobieństwa osób i seriali są przypadkowe i niezamierzone:P
i żaden tam ze mnie krytyk filmowy, raczej statystyczny polak, lubiący "kino".
Na razie - opowiem co nieco o filmach które oglądam....tak na bieżąco...z czasem forma tych postów sama się wykształci...
No bo jeśli miałabym zachęcić ( tudzież zniechęcić) kogoś do poznania np. historii kina...to musielibyśmy zacząć lekcje od początku...
Magiczny rok 1888 i Roundhay Garden Scene.
Jak jednak znam życie to skończy się komentarzem "co to za film - nawet nie zdążyłem popcornu zjeść"...taaaa... w końcu 120 lat kinematografii, tęgie mózgi, genialni twórcy, jedna z najprężniejszych gałęzi przemysłu, ogromne pieniądze....a wszystko sprowadza się chrupania popcornu....
Z drugiej jednak strony, entuzjaści prażonej kukurydzy powiedzą, że ich rarytas to historia 5000 lat!!! ciężko z tymi zerami dyskutować...ale jednak można, bowiem historia tych ziarenek zaprowadzi nas wprost do Nowego Meksyku i nad Río Bravo del Norte....
ha! Rio Bravo...hmmm...John Wayne...
(żeby było tak po dzisiejszemu tj w pakiecie) więc tu: nr 2 Pewnego razu na dzikim zachodzie...spaghetti western i Sergio Leone!!! sama nie wiem co mnie zapędziło w ten kozi róg, ale żeby jakoś wybrnąć, to skoczę na nr 3 (który btw zdecydowanie jest nr 1) High Noon...a stąd już krok do tego co misie lubią najbardziej tj. polityka buahahah...w końcu Gary Cooper zachęcał z plakatu do wyborów z czasach Solidarności „W samo południe.....” :P
...i tak mogłabym długo – czego notabene się obawiam – dlatego tu kończę, a w następnym poście postaram utrzymać się w temacie :P
P.S. a na obronę Sergio L. powiem tylko „Dawno temu w Ameryce” i Robert De Niro...najdziwniejsze, że ten film nie odniósł sukcesu w USA (ci Amerykanie)....
słyszałem o tym, ale inaczej to sobie wyobrażałem - zaskoczyło mnie pozytywnie... a tak się już orientuję w lokalnej kulturze, że rozpoznałem "dyrygenta" - Konrad Imiela :)